niedziela, 25 marca 2018

Od Rohusayego CD Coeli ,,Przybycie na wyspę"


Przeszukałem całą bibliotekę, ale nic dotychczasowo nie wpadło mi w oko. Czyli naukowcy nie byli jednak tacy głupi na jakich wyglądali. Ale przecież muszą gdzieś tu być...Stanąłem pośród półek, zamknąłem oczy i skupiłem się próbując wyczuć ukryte drzwi lub inne schowki. Dzięki mocy polegającej na otwieraniu wszelkich wrót, okien i takich rzeczy mogłem mieć nadzieję na odnalezienie odpowiednich ksiąg. Zawsze dokładnie wyczuwałem to, co miałem otworzyć, więc i tu, choć nie widziałem, mogłem wyczuć. W myślach nakazałem wszystkim ukrytym drzwiom otworzyć się. Kiedy nic się nie wydarzyło, powtórzyłem to samo, tyle, że o wiele mocniej i w końcu poczułem coś z miejsca za półkami po mojej prawej stronie, więc się tam skierowałem. Podszedłem pod samą ścianę, z której wyraźnie leciały do mnie lekkie impulsy. Dokładnie ją obejrzałem, lecz wyglądała normalnie.
-Otwórzcie się!-zażądałem w myślach jeszcze raz, mocno i dobitnie. Odsunąłem się o parę kroków i wpatrywałem w to, co właśnie się działo. Przez ścianę zaczęła biec szara rysa tworząc jakby krawędzie drzwi. Podobnie jak przy otwarciu Sezamu w filmie ,,Alibaba i czterdziestu rozbójników". Wszystko odbywało się w zadziwiającej ciszy, a po chwili biała część ściany zamieniła się w brązowe potężne drzwi, otwarte tuż przede mną. Szybko przekroczyłem ich próg i nakazałem zamknąć się. Znalazłem się w małym pomieszczeniu o słabym, białawym i przerywającym oświetleniu. Na środku stało dosyć spore biurko zawalone książkami. W kątach stały pudełka, z których wysypywały się tkaniny i różne papiery, a pod ścianami znajdowało się parę biurek z wyłączonymi komputerami.
Rozejrzałem się uważnie wokół wypatrując kamer, lecz nic nie zauważyłem. Nie było też ani jednego otworu na powierzchni ścian, gdzie mogłyby się znajdować. Wzrok mam dobry, a, że nic nie wypatrzyłem, powoli ruszyłem w stronę głównego biurka. Obrzuciłem wzrokiem leżące na nim książki i zaintrygował mnie spory, czarny notatnik z wypisanym białym tytułem: ,,Mieszkańcy Wyspy", więc wziąłem go do łap i zacząłem przerzucać kartki. Na poszczególnych widniały wklejone zdjęcia różnych istot i wszystkie informacje o różnych planetach i galaktykach, wszystkich mocach, statusach itd. Natrafiłem na zdjęcie Coeli. Widać, że była nieprzytomna podczas jego robienia. Pod spodem widniały zapisane ręcznie notatki o elfce. Nie czytałem ich, tylko przerzuciłem parę kolejnych stron i natrafiłem na siebie. Dawno zapomniany gniew zaczął buzować w moich trzewiach, ale zdusiłem go w sobie i niespokojnie biegłem oczami po kaligraficznych literach opisujących mój gatunek i moje życie. Byłem zaniepokojony tak dużą ilością informacji, z racji tego, że sam nic im nie powiedziałem, a nikt inny na tej wyspie niezbyt wiele o mnie wiedział. Sapnąłem zagłębiając się coraz bardziej w tekst. Darma- moja ojczyzna- opisana została tak dobrze jakby naukowcy mieszkali tam przez całe swoje życie. Wiedzieli nawet o Królewskich Smokach, a przecież ich imiona zostały ukryte w tajemnicy przez mieszkańców planety. Zamknąłem zeszyt z trzaskiem rzucając wokół spojrzeniem. Gdybym mógł spaliłbym to miejsce i to z wielką przyjemnością. Po chwili milczenia i wpatrywania się w notatnik znowu otworzyłem go i kontynuowałem czytanie, lecz porzuciłem moje strony i przeleciałem dalej. Oglądałem z namysłem wszystkie zdjęcia istot, które przybyły na wyspę, aż nagle moje oczy uchwyciły obraz tak bliski, a jednocześnie odległy. Gorączkowo rzuciłem spojrzenie niżej szukając nazwy rasy owej istoty i skamieniałem. Smok z rodu Królewskich panujących na Darmie, smok świetlny. Trzasnąłem ogonem o podłogę i ponownie zatrzasnąłem notatnik. Jak to możliwe? Przecież Smoki Królewskie są nie do złapania, żyją wśród wiatru i nieba...Chyba, że zleciały na ziemię by bronić Darmę przed najeźdźcami. Ale smoki pojawiają się w wypadkach niezwykle niebezpiecznych, ostatecznych, a to oznaczało, że naukowcy muszą być zagrożeniem o wiele większym niż nam się tu wszystkim wydawało.

<Coela? Pisane szybko, ale złapała mnie jakaś wena>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz