niedziela, 8 kwietnia 2018

Od Rohusayego CD Coeli ,,Przybycie na wyspę"


-Myślę, że jest to dobry plan. Musimy jednak postarać się dowiedzieć nieco więcej o samej tej sprawie, ale tak aby nie było to podejrzane. Sam z pewnością wrócę do ukrytego pokoju i przejrzę pozostałe zapiski, które ułatwiłyby nam zrozumienie całej sytuacji. Mam tylko nadzieję, że nie wykryto tam mojej obecności, chociaż skoro do tej pory nie podjęli w związku z tym żadnych zadań raczej nie ma się czego obawiać. - stwierdziłem, a Coela powoli pokiwała głową.
-W takim razie ustalone. Ja wraz z Enrique będziemy mieć naukowców na oku i w razie czego damy ci znać.- w jaskini zapadła cisza, którą po chwili przerwał elf.
-Powinniśmy ustalić miejsce i godzinę następnego spotkania, bo nigdy nie wiadomo co może się zdarzyć. Gdybyśmy przyszli do ciebie od razu, gdy tylko się czegoś dowiemy, Rohusayo, a ciebie by tu nie było, stracilibyśmy czas, także na odnalezienie się nawzajem.
-To prawda, lecz na pewno nie w mojej jaskini. Po pewnym czasie wydałoby się to naukowcom podejrzane, o ile już nie jest.
-W takim razie, może na Dzikiej Plaży obok mojego domu? Mało kto się tam zapuszcza.- zaproponowała Coela zakładając ręce na piersi. Jej brat skinął głową w zgodzie z tym pomysłem, a ja uderzyłem ogonem w ziemię.
-Pozostaje jeszcze tylko godzina i termin. Lepiej nie zjawiać się tam w nocy, to dopiero przyciągnęłoby uwagę naukowców.
-Dwie godziny przed zachodem słońca za dwa dni?- rzucił Enrique. Zgodziliśmy się, więc nasze obrady miały się ku końcowi.
-Jest jeszcze jedno.- zacząłem wstając i podszedłem do ściany wpatrując się w nią.
-O co chodzi?- spytała elfka z ciekawością.
-Przeglądając zapiski zobaczyłem zdjęcie kogoś, kto jest drogi mi i mojej planecie. Chciałbym go ujrzeć i w razie czego zaproponować dołączenie do naszego przedsięwzięcia.- rodzeństwo spojrzało sobie w oczy, po czym Coela zapytała ostrożnie:
-Czy jest godny zaufania?- zapatrzyłem się w ścianę, przed którą stałem ponownie i odpowiedziałem:
-Nie będę wtajemniczać go od razu, lecz jestem pewny, że nie zdradzi, a nawet pomoże. W końcu jego lud został napadnięty, ród jest w niebezpieczeństwie, a moje serce ufa mu. Jest przywiązane do każdego prawego z jego rodziny, a w nim wyczuwa istotę uczciwą i dobrą. A ono nigdy się nie myli.- zamilkłem szczerze wierząc w to, co powiedziałem.
-Jego lud?- podkreślił Enrique unosząc brew w zapytaniu. Przerzuciłem na niego wzrok.
-Tak. Jego bratem jest władca, ojcem dawny pan, a sam pochodzi z Wielkiej Rodziny Smoków Królewskich rządzących od wieków na mojej planecie, Darmie.
-A więc jest to smok?
-Tak. Myślę, że jego pomoc by się nam przydała.

<Coela?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz