wtorek, 3 kwietnia 2018

Od Rohusayego CD Coeli ,,Przybycie na wyspę"


Szedłem pierwszy nie odwracając się za siebie, słysząc cichą rozmowę brata z siostrą idących parę kroków za mną. Od razu zauważyłem, że byli do siebie niezwykle przywiązani, mimo bardzo długiej rozłąki. Byłem pewny, że mogę zaufać Enrique, nie tylko dzięki zapewnieniom Coeli, ale także przez swoje obserwacje. Miałem pewne doświadczenie w rozpoznawaniu zamierzeń różnych istot, a elf wydawał się wiarygodny. Jego oczy miały szczery wyraz, a mój szósty zmysł podpowiadał mi, że nie zdradzi, więc postanowiłem opowiedzieć i jemu o moim odkryciu. Wiedziałem, że położę na szali wiele, ale zaufałem słowom Coeli, własnym podszeptom i postawie młodzieńca. 
Niebo nad naszymi głowami zaczęło ciemnieć coraz bardziej, a na jego czarnym płaszczu zaczęły pojawiać się pojedyncze gwiazdy. Po niedługiej chwili światłość całkowicie ustąpiła mrokowi, a słońce dwóm srebrzystym księżycom dającym wystarczająco dużo widoczności, przynajmniej moim oczom. Dotarliśmy do wzgórza, mieszczącego moje mieszkanie. Odwróciłem się i zaczekałem na moich towarzyszy, którzy pozostali nieco z tyłu, a gdy już stanęli przede mną odsunąłem się bez słowa i pozwoliłem im wejść. Enrique uniósł brwi, pewnie zastanawiając się gdzie jest wejście, lecz elfka, która była tu już raz, najwyraźniej zapamiętała usytuowanie otworu wejściowego, bo rzuciwszy na mnie szybkie spojrzenie podeszła do ściany o bujnej roślinności i odgarnęła ją, ruchem ręki pokazując jej bratu aby szedł za nią. Kiedy już znaleźli się poza moim wzrokiem w jaskini rozejrzałem się uważnie. Nie było widać ani jednej żywej duszy, zresztą tak jak myślałem, ale musiałam się upewnić, że nikt, zwłaszcza naukowcy nie szpiegują nas. Kiedy już upewniłem się, że na polanie jesteśmy sami, sam wszedłem w progi mojej jaskini. Rodzeństwo już na mnie czekało. Coela usiadła przy ścianie na przeciwko, a Enrique stanął tuż przy niej. 
- Tutaj już żadne uszy oprócz naszych nie będą w stanie nas usłyszeć.- w końcu odezwałem się podchodząc i przysiadłem parę metrów od tej dwójki zamiatając ziemię ogonem i pozwalając skrzydłom odrobinę się rozluźnić. Obrzuciłem ich długim, poważnym spojrzeniem zanim znowu się odezwałem.
- Wybaczcie mi to co teraz powiem. Chcę abyście wiedzieli, że ufam wam całym swoim sercem, mimo, że poznaliśmy się niedawno- przerwałem patrząc w oczy najpierw Coeli, potem Enrique.- Jednak muszę upewnić się, że nie powiecie nikomu tego, co wam teraz wyjawię. Jest to bardzo ważne, inaczej stracilibyśmy odpowiedzi na wiele zadanych w naszych myślach pytań.- Elfka wstała i położyła dłoń na ramieniu brata.
- Nie wyjawimy niczego, ani ja ani mój brat.- po wypowiedzeniu tych słów na powrót usiadła. Skinąłem głową w podziękowaniu, po czym wyprostowałem się.
- Wyruszyłem do świątyni wczesnym rankiem, a w jej wrota wszedłem niedługo po pojawieniu się słońca na nieboskłonie. Skierowałem się do biblioteki, w której miałem nadzieję coś znaleźć, lecz moje poszukiwania okazały się bezcelowe. Choć nie do końca.- przerwałem przymykając oczy.- czułem ukryte drzwi, jakieś wejście, które ukryło się moim oczom. Dzięki mojej mocy udało mi się do nich dotrzeć i otworzyć je. Ukryte przejście prowadziło do zapewne ważnego dla naukowców pomieszczenia. Odkryłem w nim księgi, papiery i zeszyty, lecz czasu starczyło na przejrzenie tylko jednego z nich. Jego zawartość zdziwiła mnie, ale również zaniepokoiła. Byli tam wpisani wszyscy mieszkańcy wyspy, a także bardzo dużo informacji o każdym. O mnie samym przeczytałem wiele, również rzeczy, o których nikomu nie mówiłem. Nie wiem jakim cudem, ale naukowcy są w stanie pozyskać dane o nas, ze źródeł o których nie mamy pojęcia.- zakończyłem obserwując ich reakcje. 

<Coela?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz