środa, 24 października 2018

Od Alharisa CD Anon

-Niestety, nie mam takiej wiedzy.- odparłem, przyglądając się naszyjnikowi z zaciekawieniem, spoglądając ponad ramieniem Anon, która raz po raz przerzucała go z jednej ręki do drugiej.
-Może jest to potwierdzenie czyjejś miłości, zgubione w głębinach bądź wyrzucone z powodu złamanego serca? Lub skradzione prawowitemu właścicielowi i ukryte wśród wody aby nie móc dać mówić prawdzie? Albo narzędzie czyjejś zguby, ciała, któremu za grób służy rzeczne koryto? Wiedzieć na pewno możemy tylko jedno: jest to zdecydowanie przedmiot pilnie strzegący tajemnicy swojej przeszłości, której rąbka zapewne nie dane nam będzie uchylić.- dokończyłem, bez mrugnięcia wpatrując się w dziwny obiekt.
-Jest piękny.- szepnęła moja towarzyszka, gładząc palcem po krwistoczerwonym kamieniu tkwiącym w naszyjniku, odbijającym jasne promienie słoneczne, które zaraz kierował w oczy oglądających go, jakby zawstydzony. A przyznać trzeba, że nie miał się czego wstydzić. Był to widocznie kamień rodziny szlachetnej, królewskiego rodu, którego los wplątał w dzieje owego znaleziska, dotąd leżącego na dnie.
Anon chwyciła mocniej za ów przedmiot i wstała, unosząc głowę ku słońcu, z przyjemnością przymykając oczy. 
-Może uda nam się to wyjaśnić.- mruknęła cicho, z delikatnym uśmiechem na ustach, nadal z opadniętymi powiekami. Wydmuchałem odrobinę pary koloru ciemnożółtego i bezmyślnie wpatrywałem się w to, jak rozwiewa ją wiatr. Opuściłem głowę, kładąc ją na nieco wilgotnej ziemi i również zamykając ślepia, ciesząc się przyjemnym ciepłem słonecznym i dotykiem lekkiego wiatru na mojej skórze. Z braku innych rozrywek postanowiłem ponownie zanurzyć się w wodzie, co też prawie od razu uczyniłem. Zanurkowałem aby obejrzeć energiczny taniec promieni pod powierzchnią. Zawsze intrygował mnie ten widok i wywoływał dziwny spokój i pewność, co do lepszego jutra, która, szczerze mówiąc, malała z każdym dniem życia na tej wyspie, z dala od dawnych przyjaciół i rodziny. Weź się w garść. Mruknąłem do siebie, po czym wypłynąłem z powrotem na powierzchnię. 

<Anon?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz