niedziela, 28 października 2018

Od Mavericka CD Anon

-Czym jestem...- powtórzyłem, zakładając ręce na piersi i wpatrując się w leżącą istotę spokojnie.- Cóż, jestem poszukiwaczem własnej drogi, wędrowcem tracącym siły przez nieustanną burzę towarzyszącą mu w podróży. Jestem kurzem popychanym przez wiatr, osaczonym zającem, otoczonym przez zdziczałe psy, szybującym w powietrzu sokołem z ciągnącą ku ziemi oznaką zniewolenia zawiązaną u nogi. Tkwiącym w klatce tygrysem, gotowym rzucić się z wściekłością na śmiejących się za kratą sprawców niedoli. Jeżeli jednak jesteś naprawdę ciekawa, to powiem ci. Jestem człowiekiem złączonym ze zrodzonym z gwiazd pradawnym wilkiem, a imię moje brzmi Maverick.- skończywszy ostatnie słowo ukłoniłem się lekko, po czym wyprostowałem i obrzuciłem nieznajomą spokojnym spojrzeniem.
-Wiedz, że jesteś tu bezpieczna, a twoje rany goją się szybko. Z tego co widzę, miałaś najwidoczniej bliskie spotkanie z tymi..-tu zatrzymałem się i zaciskając szczękę dokończyłem- naukowcami, lecz udało ci się wyswobodzić z ich parszywych łapsk. Ujrzałem cię leżącą bez życia, więc przyniosłem tutaj, do mojej tymczasowej kwatery abyś mogła w spokoju powrócić do zdrowia.- zamilkłem uświadamiając sobie, że od dawna nie wypowiedziałem na raz tak wielu słów. Kobieta sunęła po mnie spojrzeniem w ciszy, nieco nieufnym i zdezorientowanym. Nie dziwiłem się jej, sam dobrze pamiętałem ten mroczny czas w moim życiu, gdzie gościłem w podziemnym królestwie tych barbarzyńskich tyranów. Na samą myśl o nich i o tym, co mogli zrobić tej pannie zacisnąłem pięści i przekląłem ich w myślach. Póki co postanowiłem nie mówić obcej, leżącej w moim łóżku o moich dawnych przeżyciach z naukowcami, a już zupełnie postanowiłem przemilczeć szczegóły. Nie ujawniłem ich dotąd nikomu, był to straszliwy sekret dzielony między mnie, a Teptisa, który nie miał prawa wydostać się kiedykolwiek z moich ust, a przynajmniej teraz, kiedy rany w duszy były jeszcze tak świeże...
Odwróciłem się gwałtownie z zamiarem wyjścia i pozostawienia istoty w spokoju i ciszy aby z powrotem mogła pogrążyć się w uzdrawiający sen, kiedy zatrzymał mnie jej słaby głos.
-Czy mogłabym posilić się i wypić choć trochę wody?
-Ach, ależ głupiec ze mnie. To pewne, że jesteś głodna i spragniona.- skierowałem się do drugiego pokoju, w którym mieściła się ,,kuchnia". Na talerzu leżał kawałek chleba i część zimnego mięsa, które wczoraj w nocy razem z Awrasem złowiliśmy na polowaniu. Chwyciłem naczynie i zaniosłem do leżącej, która widocznie ucieszyła się na widok niesionych przeze mnie artykułów spożywczych. Wręczyłem jej talerz i zawróciłem po kubek, po czym podążyłem w stronę drzwi.
-Poczekaj chwilę, przyniosę ci wody.- nie czekając na reakcję wyszedłem pewnym krokiem z domu i ruszyłem w stronę toczącego się wartko strumienia, usytuowanego niedaleko. Zaczerpnąwszy napoju, zwróciłem się ku domowi. Przekroczywszy próg parę minut później podszedłem do istoty i wręczyłem jej kubek. Była już na tyle silna, że zdołała go utrzymać, mimo to stałem obok w pogotowiu i obserwowałem każdy jej ruch. Kiedy skończyła się pożywiać i wypiła wszystko zabrałem od niej naczynia i na powrót udałem się w kierunku drzwi.
-Śpij, to dobrze ci zrobi. Wrócę niebawem.- rzuciłem przez ramię, po czym nacisnąłem klamkę i wyszedłem na zewnątrz.

<Anon?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz