To
właśnie ten czas, gdy myślałam, iż wszystko się ułoży. To właśnie
wtedy, gdy wiedziałam, iż że gorzej być już nie może. Nie wiedziałam,
jeszcze wtedy, że naukowcy się na mnie szykują, że ich testy doprowadza
mnie na skraj życia i śmierci. Kto by się spodziewał, że spróbuję uciec?
Kto by mógł się spodziewać, że spotkam kogoś, kto mnie uratuje. Gdy mój
świat gasł, ujrzałam go...
Zacznijmy może od momentu, w którym to się zaczęło.
Jak
co dzień latałam sobie to tu, to tam, w poszukiwaniu ciekawości świata.
Jednakże tym razem znaleźli mnie naukowcy, próbowałam uciekać,
jednak mimo iż się starałam, oni mnie odnajdywali. Złapali mnie,
po czym przetransportowali do swojej placówki. Nie rozumiałam, czemu,
czego oni chcą. Moje jedwabiście czyste skrzydła zmieniły swą barwę. Ci
niszczyciele miażdżyli moje czułe, choć silne skrzydła. Zamknęłam oczy,
by nie czuć. By przywołać moc. Gdy już prawie się uwolniłam, wtedy
zostałam zamroczona.. Padłam na ziemię i już się nie podniosłam.
Słyszałam jedynie, co oni robią, co mówią, czułam. Choć ból przeszywał, już
go przestałam czuć. Jedynie me idealne skrzydła, cierpiały. To mój
jedyny skarb, o który się martwiłam.. Udało mi się w ostatnich chwilach
schować, po czym me serce zaczynało zwalniać. Choć gdy próbowałam się
poruszyć, czułam ból. Naukowcy nie przestawali. Mimo iż prosiłam,
próbowałam się uwolnić.Gdy myślałam, iż to koniec poczułam ukłucie, przez co moje serce się zatrzymało. Zaczęłam odpływać.
Przecież
nie wadziłam nikomu. Byłam posłuszna, to czemu mnie to spotkało? Dopiero gdy zaczynałam widzieć tunel na końcu drogi, zaczęłam do niego
podchodzić, nie chciałam. Za mną jednak nie było, żadnej innej drogi.
Wtem miałam właśnie złapać za dłoń, czułam bijące ciepło, wiedziałam, iż
znam te osobę.
Ktoś
zaczął wołać mnie po imieniu. Stanęłam, gdyż głos był mi nieznany taki
głęboki, a zarazem straszny. Przenikają, właśnie wtedy poczułam coś. To
było, takie nieznane i dziwne. Ruszyłam dalej, lecz zostałam zatrzymana.
Nie mogła, iść dalej.. Jakby moje stopy były przyklejone do podłoża.
Wtedy pojawiła się przepaść tuż pod mymi nogami i zaczęłam spadać.
***
Ponownie
słyszałam wszystko. Moje serce biło, czarna dziura otula moje ciało.
Choć czułam ciepło, było też coś jeszcze. Przyzwyczaiłam się do nowego,
ponownie wszystko dotarło do mnie. Wszystko przeleciało mi przed oczami.
Po
kilku godzinach, próby w końcu otworzyłam oczy. Jednakże szybko je
zamknęłam. Musiałam się przyzwyczaić do światła, stanowczo za jasno,
było. Delikatnie poruszałam głowa, na boki. Chciałam zobaczyć, gdzie
jestem, potem zaczęłam ruszać palcami u rąk i nóg. Wszystko jest
sprawne. Wtem zobaczyłam jakiegoś lekarza. Zbliżył się do mnie. Miałam
dość tych naukowców już. Uniosłam się powoli i zaczęłam te wszystkie
kable zabierać z ciała. Zauważyłam, że zaczyna się zbliżać i wołać.
Dotknęłam wody, przez co mogłam się przenieść gdzieś indziej. Moje oczy
otworzyły się na nowo, jak ktoś mnie niósł, po czym ponownie się
zamknęły. Nie miałam, już siły.
Przekręciłam się na bok, moje oczy powoli się otworzyły, a ja czułam się o wiele lepiej.
- Obudziłaś się w końcu. - powiedział. - Mam nadzieję, że czujesz się lepiej. - dodał.
Mrugnęłam,
gdyż w gardle miałam Sahary. Uniosłam się, aby napić się oraz przekąsić
trochę. Czułam głód, doskwierała mi senność. Musiałam nabrać siły, gdy
ponownie się pojawił, teraz mogłam dokładniej mu się przyjrzeć. Dobrze
zbudowany, ciemne oczy. Jego oczy miały dziwną barwę.
- Czym jesteś? - spytałam.
<Maverick?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz