wtorek, 10 lipca 2018

Od Rohusayego CD Coeli ,,Przybycie na wyspę"

POPRZEDNIE OPOWIADANIE

-Kim jest ta dama, którą przyprowadziłaś?- spytał z ciekawością przyglądając się stojącej za nią heroinie przyglądającej się każdemu uważnie przez parę sekund.
-Bracie, przedstawiam ci Alvheid, heroinę oraz córkę bogini Tefnut i egipskiego urzędnika. Niestety jest niemową.- Enrique skłonił się lekko, po czym błysnął zębami w uśmiechu.
-Moje imię brzmi Enrique de Rascon y Cornejo.- rzucił obracając się w stronę dziewczyny.- po tych słowach zapadło milczenie i każdy zajął się sobą, ponieważ nie było sensu opowiadać o znalezionych informacjach bez jednego z członków naszego tajnego ruchu oporu. Ja oddaliłem się o parę kroków aby mieć więcej miejsca i opadłem na piasek czując słabnące ciepło promieni słonecznych na grzbiecie. Skierowałem głowę w stronę zachodzącego słońca wystawiając zmęczoną twarz na światło, zmrużyłem powieki i rozluźniłem mięśnie szczęki. Dopiero w tym momencie zorientowałem się, że miałem je przez cały czas zaciśnięte. Przyglądałem się spokojnemu morzu, wyrzucającemu na brzeg niewielkie fale, które z rzadka pokrywały się pianą i pierzastym obłokom przetaczającym się leniwie po niebie. Byłem już tym wszystkim wyczerpany. Jedyne czego w tej chwili pragnąłem to położyć się w cieniu Teskariotolisu i usnąć abym następnego dnia mógł wstać gotowy do warty. Niestety nie wiedziałem czy kiedykolwiek jeszcze ziści się to moje marzenie. Mogłoby wydawać się to śmieszne. Przez prawie całe moje życie robiłem to, o czym teraz marzę. Jednak wtedy tak aż tego nie doceniałem. Tak to już jest. Pewne rzeczy stają się ważniejsze i milsze, gdy się je straci.
Wbiłem pazury w ziemię i patrzyłem jak piasek wpada w pozostawione przez nie luki. Był przyjemnie wilgotny pod spodem, więc kiedy wydobyłem go na wierzch dość widocznie oddzielał się od tego suchego. Niby takie proste i nieskomplikowane, niby wiedzą o tym wszyscy, a jednak w pewien sposób ciekawe. Westchnąłem i przesunąłem ogonem po ziemi, po czym uniosłem go w górę i potrząsnąłem aby wyrzucić z sierści ziarenka piasku. Nagle usłyszałem cichy szelest ciała przesuwającego się w moją stronę i po paru sekundach w polu mojego widzenia pojawił się Alharis.
-Przybył Shavi.- mruknął cicho i zawrócił, a ja podniosłem się, otrzepałem i podążyłem za nim, ku stojących w luźnym kole mieszkańcom wyspy.

<Coela/Enrique/Alvheid/Shavi?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz