sobota, 24 lutego 2018

Od Arietes CD Jegen


-Jasny gwint.- mruknęłam do siebie pod nosem rzucając okiem przez ramię na mój kołczan. Strzał pozostało niewiele, a stwór jakby nie zważał na zadane mu przez nas rany, dalej zaciekle atakował. Teraz wyglądał jeszcze okropniej niż poprzednio, prawie czarna krew wymieszana z obrzydliwie zieloną śliną, tłustym szlamem i skapującym błotem tworzyła niezbyt miłą oku mieszankę, a mnóstwo stworzonych mini-kosą ran i wystających z cielska stwora strzał nie pomagało w wyobrażeniu sobie naszego przeciwnika jako pięknego stworzenia.
Przeniosłam spojrzenie na Jegen, która walczyła jak huragan, który niszczy wszystko na swojej drodze. W tym przypadku owym wszystkim była bestia o żółtych oczach i odciętym języku, z którego ciekła nieco bardziej zielona niż ślina krew. Zadawała ciosy szybciej niż tchnienie zgrabnie uchylając się od ataków jej przeciwnika. Podziwiałam jej zdolność walki, rzadko kiedy zdarzało mi się ujrzeć istotę tak dobrze walczącą, w dodatku posługującą się taką bronią. Sięgnęłam po kolejny pocisk  i przyjrzałam się obrywającemu stworowi. Wyznaczyłam sobie kolejny cel dla mojej strzały, dość trudny, ale zawsze można spróbować- prawe oko zwierza, który jak na złość poruszał się coraz zacieklej i szybciej w miarę jak otrzymywał rany. Napięłam powoli łuk z założoną strzałą i dla odmiany długo wytyczałam w myślach bieg pocisku aż w końcu puściłam cięciwę. Grot wbił się bestii w okropne żółte oko, z którego zaczęła lecieć czarna ropa. Postrzelony zawył dziko odskakując w tył i zataczając się. Skrzywiłam się, bo ten jęk brzmiał jakby jakimś cudem dwadzieścia trąb elesteris połączyło się w jedno i w dodatku ryknęło mi prosto do ucha. Kuantos stojący parę metrów ode mnie gniewnie potrząsnął głową tuląc uszy, a Jegen również się ten dźwięk widocznie nie spodobał, ale wykorzystała okazję i podleciała do potwora tnąc go jakby od tego zależało jej życie. Bo w sumie zależało. Nagle dotarł do mnie jakiś elektroniczny odgłos.
-Zaaadannie. Zadaanniee. Zabić. Zabić, rozszarpać, posiekać, zawlec podziurawionych do moich panów. Zaadaniee. Niee mogggę, nnnie zdążżżęęę...-ten raniący mój wewnętrzny słuch głos przerwał swój monolog, gdy na stwora natarł Kuantos. Mocne poroże wytrzymało kontakt z twardą skórą, zostawiając na niej czerwonoczarne rysy. Przeciwnik machnął na niego wykrzywioną łapą, ale w jeleń w porę odskoczył. Harpia powoli kończyła dzieło, a ja skoczyłam jej w tym pomóc wyciągając swoje dwa lśniące noże. Kiedy znalazłam się obok wroga zaczęłam ciąć nimi jak najmocniej tworząc krwawe krechy. Jeleń podwoił atak również wyczuwając osłabienie przeciwnika utratą krwi, bólem od głębokich ran spowodowanych kosą Jegen i strzałą w oku. Stanął na tylnych nogach i wściekle zaczął kopać przegrywającego. Cięłam z wściekłością raz po raz uchylając się przed pazurami. Stwór widocznie był zdesperowany chociaż słabł, szaleństwo biło z jego ślepi. Przepraszam ślepia. W końcu bestia padła podnosząc w górę masę błota, które na nas opadło. Wydawało się, że już nie żyje, ale po chwili otworzyło oko rzucając wokół rozbiegane spojrzenie.
-Zaaddaaanie. Zadaanie nnie wykkonnananeee. Zabić, zniszczyććć wssszzystkooo, wszystkiccch dlaaa nnichhh. Mmoichh paaanów.- złapałam się za głowę, bo ból przeszedł przez nią razem z tymi niewypowiedzianymi słowami. Po skończeniu tej mowy potwór wbił pazury w ziemię i zamknął oko na zawsze. Odetchnęłam głęboko przecierając twarz i spojrzałam na moich towarzyszy. Mieli parę ran, całe szczęście niezbyt groźnych. Cali oblepieni byli błotem, zieloną śliną i szlamem, ale wydawali się zadowoleni z zakończenia sprawy. Ja zresztą też. Chociaż te słowa... Bez wątpienia pochodziły z głowy leżącego bez życia stworzenia. Lecz co się za nimi kryło? Szczerze, miałam mało pomysłów.

<Jegen? Dodałam trochę pikantności, nasz potworek najwyraźniej był sługusem pewnych istot czy też ludzi...Zależy od Ciebie kogo dokładnie C;>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz