Jak zwykle spędzałem mój czas w swoim salonie. Nie miałem tutaj zbyt wielu gości, jak to zwykłem nazywać osoby odwiedzające to miejsce. Ba, czasem te osoby poprosiły o jakąś fryzurę albo co innego, jednak rzadko.Cicho westchnąłem czyszcząc blat stolika, który był w poczekalni, na jego środku stał wazon z moimi ulubionymi kwiatami. Wyciągnąłem z niego różę, która powoli zaczęła więdnąć z zamiarem jej wyrzucenia. Przelotnie spojrzałem na zegar wiszący nad drzwiami do dalszych pomieszczeń, na moje nieszczęście muszę tutaj siedzieć jeszcze parę godzin zanim będę mógł nacieszyć się tym wspaniałym dniem, który i tak powoli się kończy.
- Nienawidzę swojego życia. - warknąłem do siebie. Mój wzrok utkwiłem w ścianie, pogrążając się w rozmyśleniach. Coraz bardziej tęskniłem za Uriahem, tym bardziej że ostatnio są problemy z kontaktem między nami. Cicho westchnąłem obracając w palcach wcześniej wyciągnięty z wazonu kwiat. Ze swoimi rozmyśleniami postanowiłem udać się na zaplecze, gdzie był kosz i mała lodówka z moim jedzeniem. Zwiędłą różę wyrzuciłem do tego pierwszego, natomiast sam podszedłem do drugiego przedmiotu, który został wymieniony. Otworzyłem drzwiczki od lodówki i wyciągnąłem kubek, tak jak dają do szejków, jednak wypełniony po brzegi czerwoną substancją. Kiedy tylko zacząłem siorbać moje jedzonko przez słomkę, usłyszałem jak ktoś wchodzi do środka. Nie przejmując się tym co właśnie trzymam przy ustach, a dokładniej tym co piję ruszyłem do pokoju robiącego za poczekalnie.
- Dzień dobry, czym mogę służyć? - zapytałem uprzednio oblizując delikatnie kły, aby nie świecić krwią na nich przed gościem. Przede mną stała dziewczyna, jak zwykle wyższa ode mnie. No ale co mam rzecz, kurdupel ze mnie. Uśmiechnąłem się do niej miło, chociaż i tak był to udawany uśmiech, jak praktycznie wszystko co robię względem innych.
< Coela? Co cię tutaj sprowadza?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz