Kiedy tylko usłyszałam ostrzeżenie mężczyzny, mające mnie najprawdopodobniej nieźle nastraszyć, ukryłam twarz w w materiale spowijającego mą głowę, grafitowego kaptura noszonej przeze mnie zwykle szaty, obawiając się, że zupełnie przeciwstawne do tego uczucie rozbawienia wypełznie mi także na usta, zdradzając przed nim to, co naprawdę grało teraz na dnie mej duszy i udałam lekki kaszel. Na moje szczęście nic niepodejrzewający właściciel sklepiku nie zwrócił na ten fakt najmniejszej uwagi i jak gdyby nigdy nic udał się zwyczajnie na zaplecze, aby po paru minutach wrócić stamtąd, dźwigając kilka pudeł, które następnie umieścił na dzielącym nas stole, mówiąc:
- Mam nadzieję, że coś z tego się pannie spodoba.
Zamiast mu odpowiedzieć, zaczęłam zaglądać ciekawie do każdego z nich osobna, aż w końcu mój wzrok padł na idealny do moich celów zestaw składający się z technicznego szkicownika zbliżonego wielkością do stojącej w mojej pracowni sztalugi technicznej i paru rodzajów ołówków. Szybko je wyciągnęłam i oświadczyłam:
- W takim razie poproszę jedynie to.
- Jest pani pewna? - spytał, wpakowując wszystkie przedmioty do jednej z papierowych toreb wiszących na małym haczyku tuż za nim.
- Oczywiście. - potwierdziłam, odpinając jednocześnie sakiewkę z monetami od pasa. - Ile płacę?
Sprzedawca wymienił pewną kwotę, a gdy tylko ta znalazła się w jego wyciągniętej dłoni, rzucił:
- Życzę miłego dnia i polecam się na przyszłość.
- Nawzajem. - odparłam, kierując się do wyjścia.
THE END
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz