W odpowiedzi wszyscy niemal jednocześnie kiwnęli pewnie głowami.
- Doskonale. - rzucił Rohusaya, muskając ledwie zauważalnie ogonem piasek. - Ile czasu potrzebujesz by zdobyć dla nas odpowiednie środki komunikacji? - przeniósł całą uwagę na mnie.
Milczałem przez kilka minut zastanawiając i próbując przewidzieć wszelkie ewentualne pułapki, które mogłyby na mnie czekać w miejscach ich przechowywania oraz możliwości ich ewentualnego rozbrojenia, po czym odrzekłem, wypuszczając niewielki kłąb dymu z pyska:
- Sądzę, że jeden, góra dwa dni, a właściwie noce, jeśli wszystko dobrze pójdzie i nie natknę się na zbyt wielu uzbrojonych strażników.
- Dobrze, w takim razie spotkamy się następnym razem na wzgórzu w pobliżu ich centrali około południa za trzy doby. - zarządził sfinks. - Wszyscy się zgadzają?
- Jasne. - odarło każde z nas.
- To znakomicie, weźcie również jakąś dodatkową broń na wypadek, gdyby nasze wrodzone moce okazały się niewystarczające.
- I tak mamy raczej marne szanse, jeśli zastosują przeciwko nam swoje urządzenia. - stwierdził powątpiewająco Enrique.
- Chyba, że pomożecie i wybrać do walki którąś ze stworzonych przeze mnie w tajemnicy maszyn. - wtrąciła się jego siostra ku naszemu zdziwieniu.
- Chcesz powiedzieć, że przez ten cały czas tuż koło nas znajdowała się pracownia z zakazanymi wynalazkami i nikt oprócz Ciebie o tym nie wiedział?! - wykrzyknął z niedowierzaniem wojownik.
- Owszem. - potwierdziła elfka nawet nie spuszczając wzroku. - Wiesz przecież równie dobrze jak ja, że pewne rzeczy w tym miejscu trzymać w sekrecie jak najdłużej.
- Faktycznie, masz rację. - westchnął. - Ale teraz nas chyba tam zaprowadzisz?
- Ma się rozumieć. - zapewniła i, podniósłszy się zaczęła się powoli kierować w stronę czegoś przypominającego litą skalną ścianę. Kiedy jednak kobieta położyła na nim swoją dłoń, głaz rozbłysnął jasnym pomarańczowym światłem i odsunął się powoli na bok ukazując ogromne pomieszczenie wypełnione różnymi dziwnymi przyrządami.
<Alharis/Rohusaya?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz