Przysłuchiwałem się z zainteresowaniem mowie małego smoka, a po jego ostatnich słowach zasyczałem z oburzeniem i wygiąłem szyję odsłaniając zęby. Czyżby ludzie mogli posunąć się w swoich działaniach aż tak daleko? Czy mogliby tworzyć według własnych upodobań potwory, pozbawione umysłów i serca? Trzymane w niewoli, dla eksperymentów lub wykonywania zadań powierzonych przez naukowców w celu zabijania? Prychnąłem wysyłając w powietrze nitkę bordowego dymu.
Na zadane przez Coelę pytanie przez parę sekund nikt nie odpowiadał, wszyscy byli bowiem pogrążeni w oburzeniu i głęboko zastanawiali się nad odpowiedzią, w tym również ja. W jaki sposób...To oczywiste, że trzeba powstrzymać ową falę, która w przyszłości mogła nas zalać teraz, kiedy dopiero zaczęła się tworzyć. I chyba nie było innego sposobu jak tylko wejść do ich centrum dowodzenia, własnoręcznie pozbyć się wszelkich informacji o nas i naszych braciach innego gatunku oraz wykraść zarodki lub też się ich w ostateczności pozbyć. Bułka z masłem.
- Musielibyśmy wkraść się do owego pomieszczenia i wziąć sprawy w swoje ręce.- odparł zamyślony Shavi przechadzając się w tę i z powrotem po kamieniu.- Byłoby to jednak dość trudne.
-Raczej bardziej niż dość trudne.- mruknął Enrique. Niestety, ale miał rację. Wtem Alvheid, dotąd stojąca nieco w tyle postąpiła krok naprzód i zaczęła wykonywać rękami pewne gesty. Nie zrozumiałem z tego nic, jednak domyśliłem się, że w ten sposób się z nami komunikuje jako, że jest niemową. Coela uważnie obserwowała ruchy dłoni dziewczyny, a kiedy ta skończyła odwróciła się do nas.
-Alvheid mówi, że musimy coś z tym zrobić i to jak najszybciej, a ja się z tym zdecydowanie zgadzam.- przetłumaczyła, po czym dodała- Myślę, że należy obmyślić plan, który pozwoliłby nam na wejście do tego budynku i pozbycie się wszelkich informacji, które mogłyby posłużyć naukowcom w eksperymentach. Oczywiście nie będzie łatwo, a w dodatku mogą wszystkich mieszkańców spotkać różne nieprzyjemności, lecz nie mamy wyboru. Ale zacznijmy od tego czy wszyscy się z tym zgadzają. Jeśli ktoś jest przeciwny temu pomysłowi niech odejdzie, ale niech trzyma usta zamknięte.- nikt nie odszedł, za to wszyscy wydawali się podekscytowani czekającym ich zadaniem. Tak samo i ja.
-Świetnie.- rzucił Rohusaya zamiatając ogonem.- Wracając do owego planu; nierozsądnie byłoby pakować się tam w kupie demolując wszystko na swojej drodze. Lepiej podzielić się na grupy, najwyżej trzyosobowe i każdej z nich przydzielić jakieś zadanie, które ułatwiałoby posiadanie odpowiedniej mocy.
-Ważne aby podczas operacji jedna, a najlepiej dwie osoby wyłączyły ich systemy, kamery i alarmy, a także zajęły się strażnikami i pozostałymi problemami. Dobrze byłoby mieć ze sobą jakąś łączność, ale na to chyba nie możemy liczyć.- ciągnął Enrique z błyskiem w oku.
-Może udałoby mi się coś wykraść...-mruknął Shavi.
-Byłoby doskonale. Reszta mogłaby zająć się tym po co byśmy przyszli.
-Ja raczej nie będę się tam pakować. Nie z moimi rozmiarami.- powiedział Rohusaya.- Ale mógłbym otwierać wam wejścia nie wchodząc do budynku.
-Dobrze. Teraz tylko należy poprzydzielać role, wyznaczyć termin i przygotować się.
<Coela/Shavi/Enrique/Alvheid?>
- Musielibyśmy wkraść się do owego pomieszczenia i wziąć sprawy w swoje ręce.- odparł zamyślony Shavi przechadzając się w tę i z powrotem po kamieniu.- Byłoby to jednak dość trudne.
-Raczej bardziej niż dość trudne.- mruknął Enrique. Niestety, ale miał rację. Wtem Alvheid, dotąd stojąca nieco w tyle postąpiła krok naprzód i zaczęła wykonywać rękami pewne gesty. Nie zrozumiałem z tego nic, jednak domyśliłem się, że w ten sposób się z nami komunikuje jako, że jest niemową. Coela uważnie obserwowała ruchy dłoni dziewczyny, a kiedy ta skończyła odwróciła się do nas.
-Alvheid mówi, że musimy coś z tym zrobić i to jak najszybciej, a ja się z tym zdecydowanie zgadzam.- przetłumaczyła, po czym dodała- Myślę, że należy obmyślić plan, który pozwoliłby nam na wejście do tego budynku i pozbycie się wszelkich informacji, które mogłyby posłużyć naukowcom w eksperymentach. Oczywiście nie będzie łatwo, a w dodatku mogą wszystkich mieszkańców spotkać różne nieprzyjemności, lecz nie mamy wyboru. Ale zacznijmy od tego czy wszyscy się z tym zgadzają. Jeśli ktoś jest przeciwny temu pomysłowi niech odejdzie, ale niech trzyma usta zamknięte.- nikt nie odszedł, za to wszyscy wydawali się podekscytowani czekającym ich zadaniem. Tak samo i ja.
-Świetnie.- rzucił Rohusaya zamiatając ogonem.- Wracając do owego planu; nierozsądnie byłoby pakować się tam w kupie demolując wszystko na swojej drodze. Lepiej podzielić się na grupy, najwyżej trzyosobowe i każdej z nich przydzielić jakieś zadanie, które ułatwiałoby posiadanie odpowiedniej mocy.
-Ważne aby podczas operacji jedna, a najlepiej dwie osoby wyłączyły ich systemy, kamery i alarmy, a także zajęły się strażnikami i pozostałymi problemami. Dobrze byłoby mieć ze sobą jakąś łączność, ale na to chyba nie możemy liczyć.- ciągnął Enrique z błyskiem w oku.
-Może udałoby mi się coś wykraść...-mruknął Shavi.
-Byłoby doskonale. Reszta mogłaby zająć się tym po co byśmy przyszli.
-Ja raczej nie będę się tam pakować. Nie z moimi rozmiarami.- powiedział Rohusaya.- Ale mógłbym otwierać wam wejścia nie wchodząc do budynku.
-Dobrze. Teraz tylko należy poprzydzielać role, wyznaczyć termin i przygotować się.
<Coela/Shavi/Enrique/Alvheid?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz