Po odtransportowaniu Vaessarii pod drzwi internatu, zaczaiłam się w pobliskich krzakach, aby upewnić się, czy ktoś się nią zajmie. Dopiero, gdy wyszła do niej jakaś ubrana na jasno postać, z westchnieniem ulgi, odeszłam. Z jednej strony byłam szczęśliwa, iż dziewczyna jest względnie bezpieczna, ale z drugiej gryzło mnie coś w rodzaju wyrzutów sumienia spowodowanych tym, że nie mogłam jej w żaden sposób pomóc. Nie byłam bowiem przedstawicielką jej rasy i nie miałam zielonego pojęcia czego potrzebuje do zaspokojenia swoich wszystkich potrzeb, więc niestety nie mogłam zastąpić jej matki, nawet jeśli niedługo miała już wkroczyć w dorosłość. Pozostawało mi mieć tylko nadzieję, że ludzie ,mimo swoich licznych wad, nie zrobią jej jeszcze więcej krzywdy niż do tej pory oraz, iż dzięki zaznajomieniu się z mieszkającą tam heroiną uda jej się choć trochę zapomnieć o miejscu, w którym pochodzi.
Tak rozmyślając, dotarłam do swojego domku na plaży, gdzie powitało mnie natychmiast radosne rżenie.
-Przepraszam, że zostawiłam Cię na tak długo.- odezwałam się, głaszcząc końską grzywę.- Przez niemal cały dzień oprowadzałam po Wyspie pewną młodą przybyszkę, ale obiecuję Ci, że jutro będę dostępna tylko dla Ciebie.
To mówiąc, opuściłam jego zagrodę i udałam się spać.
THE END
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz